Przystanek autobusowy, składający się wyłącznie ze słupka, był położony po wewnętrznej stronie zakrętu. Oczyma duszy już widziałem samochód wjeżdżający portugalskiemu PKS-owi w kuper, obawa podsycana przez przewodnik Rough Guides, ostrzegający, że statystyki wypadków w tym kraju należą do najwyższych w Europie. W Portugalii ruch drogowy jest prawostronny, więc autobusy odjeżdżające w naszym kierunku powinny odjeżdżać właśnie z tego miejsca, w którym nie miałbym najmniejszej ochoty czekać.
Był to ostatni dzień wyjazdu. Postanowiliśmy, że oprócz nauki surfingu w Peniche zrobimy coś więcej, na przykład odwiedzimy mury uroczego średniowiecznego miasteczka.
Stanęliśmy więc we trójkę po zewnętrznej stronie zakrętu, rozumując że przystanek nie mógłby być położony w tak niebezpiecznym miejscu i że autobus na pewno zatrzymuje się tam, gdzie jest bezpiecznie.
W ten oto właśnie sposób autobus odjechał bez nas. Następny dopiero za kilka godzin. Pora na plan B! Recepcjonistka z klubu surfingowego zamówiła dla nas taksówkę, i dziesięć minut później siedzieliśmy już w środku, anonsując dokąd chcemy jechać: Óbidos1.
Pani taksówkarka kierowała samochodem z dość poważną miną. Na próby zagadania o tym jak to staliśmy po złej stronie jezdni zbytnio nie odpowiadała. Krótkie spojrzenie na mnie, i zaraz z powrotem na drogę.
— Ej, ona chyba nie zna angielskiego… — zasugerował głos z tylnego siedzenia. Wyzwanie! Niedawno poznałem kilka słów i zdań po hiszpańsku, i miałem ze sobą słownik. Hiszpańska gramatyka, portugalski słownik, powinienem dać radę, nie? Sprawdziłem słowa na „autobus”, „czekać”, „strona”, „niewłaściwy, zły”, i „my”. Poskładałem je jakoś do kupy tak jak mi się wydawało że będzie z grubsza dobrze…
Krótkie spojrzenie na mnie, powrót na drogę. Chyba się nie udało.
Rozmowa przeszła na polski.
— Fajna była wycieczka, co? — zagadnąłem
— Do Peniche? — zapytała L.
— Tak, do Peniche. — potwierdziłem
W tym momencie pani taksówkarka dała po hamulcach i zaczęła zawracać. Po chwili konsternacji zrozumieliśmy w czym rzecz: Pani taksówkarka usłyszała nazwę miasteczka, i stwierdziła że tam chcemy jechać. Ale Peniche było w zupełnie inną stronę niż cel naszej wyprawy.
— Nie nie, proszę jechać prosto, do Óbidos, do Óbidos! — machaliśmy wszyscy rękami, pokazując w stronę w którą chcieliśmy jechać. Spojrzenie na mnie, powrót na drogę. Uff. Atmosfera zrobiła się trochę napięta. Ale patrząc na jasną stronę życia, jedziemy znów we właściwym kierunku. Pani taksówkarka nie mówi po angielsku, ale ja już nie świruję ze słownikiem, będzie dobrze.
Kierunkowskaz, skręt w małą uliczkę, skręt w drugą małą uliczkę. Nie, nie jesteśmy jeszcze w Óbidos. Co się dzieje?
— Sister. — przemówiła pani taksówkarka.
Ale dlaczego? Czy chodzi o tłumaczenie? Czy siostra mówi po angielsku? Samochód zatrzymał się przed jednorodzinnym domem. Drzwi domu otworzyły się, i do na tylne siedzenie dosiadła się kobieta. Ale nie mówiła nic po angielsku. Zaczęła rozmawiać z kierowcą, i nie wyglądało to na rozmowę o czymkolwiek co by miało związek z pasażerami.
Spojrzeliśmy się po sobie… co się dzieje? Może po prostu podwozi siostrę?
W końcu dojechaliśmy pod średniowieczne mury. Odliczyła nam z rachunku jedno euro. Podejrzewam że to ze względu na siostrę, ale jak się tego dowiedzieć?
Tego dnia pomyślałem, że gdybym wtedy władał choć najprostrzym portugalskim, byłbym w stanie porozumieć się w sprawie tego dokąd jedziemy, i co robi w samochodzie ta pani.
I tak to się właśnie zaczęło. Po dwóch latach jestem już spokojny, że jeżeli spotkam znów panią taksówkarkę, będę w stanie wytłumaczyć, że czekaliśmy po niewłaściwej stronie jezdni.
Kreska nad „O” nie oznacza tutaj polskiego o z kreską wymawianego jak „u”. Jest to akcent, czyli informacja że słowo to wymawia się „po góralsku”, z akcentem na pierwszą sylabę. ↩︎
©2003-2024 Maciej Bliziński