Chciałbym opowiedzieć o Wielkiej Awanturze o Dział Lekarzy. Po części dlatego, żeby przyszłe pokolenia internautów mogły uczyć się na błędach obecnego pokolenia. Po części też dlatego, żebym ja sam mógł się rozliczyć z tym okresem i nabrać do niego, niczym malarze holenderscy, trochę dystansu.
Kiedyś, dawno temu, była sobie strona na Atopedii, na której była lista polecanych lekarzy. Niestety z czasem lista była coraz dłuższa i coraz bardziej niewygodna w użyciu. W związku z tym, pewnego dnia zakasałem rekawy i napisałem program który pozwala wyszukiwać lekarzy w o wiele łatwiejszy sposób. Zamiast przeglądania jednej długiej, słabo uporządkowanej listy, można wybrać województwo, a informatyczne elfy zajmą się pokazaniem tylko tych lekarzy co trzeba. Można też przeglądać lekarzy po specjalnościach.
Historia Wielkiej Awantury zaczęła się, kiedy jedna osoba umieściła na liście polecanych lekarzy kogoś, kto co prawda miał dyplom lekarza, ale pracował w klinice medycyny alternatywnej i tę medycynę alternatywną aktywnie promował. Zrobiłem mały wywiad w Internecie i szybko dowiedziałem się, że owa osoba promuje homeopatię i hydrokolono-„terapię”.
Nie byłem zadowolony z takiego obrotu spraw — że dział lekarzy został użyty do promocji zabobonów. Trzeba było coś z tym zrobić. Byłem wtedy jedynym administratorem działu lekarzy.
To usunięcie bardzo zdenerwowało niektóre osoby na forum. Natychmiast rozpoczęły się burzliwe dyskusje, które nijak nie mogły doprowadzić do zgody. Nastąpił też bojkot działu lekarzy, polegający na żądaniu, ze strony jednego z użytkowników, usunięcia z tegoż działu (dobrych) wpisów przez tego użytkownika dodanych. Moja odmowa usunięcia tych wpisów spowodowała kolejną falę zdenerwowania i dyskusje o tym, jaki jest status wpisów w dziale lekarzy. Okazało się, że nie ma ani konsensusu, ani regulaminu. Jedni uważali że każdy wpis jest własnością autora, i autor, tak jak dał, może swój wkład odebrać, a inni, że wpisy są dobrem wspólnym, i autor nie ma prawa tego dobra społeczeństwu odbierać. Były też trudności z udowodnieniem, kto jest autorem których wpisów, ponieważ oprogramowanie działu lekarzy nie przechowuje tej informacji — to z kolei wywołało niepochlebne komentarze odnośnie jakości wykonania działu. Nie mogę powiedzieć żeby mi było przyjemnie słyszeć te komentarze, po tych wszystkich godzinach spędzonych na programowaniu i potem promowaniu działu. Pod presją kilku osób z forum, zgrzytając zębami, usunąłem te wpisy. (Do dziś uważam że to było nie fair.)
W tym samym czasie porozmawiałem z kilkoma niezaangażowanymi osobami, w nadziei że przedstawią mi jakieś sensowniejsze spojrzenie na tę sytuację. Pamiętam jak pewnego wieczora przy obiedzie przedstawiłem sprawę koledze z pracy, a kolega rozpoczął odpowiedź od: „I have no sympathy for you.” Pomimo tego surowego wstępu, dalsza część brzmiała bardzo sensownie.
Należy oddzielić ten akurat konkretny problem (znachorstwo po cichu wmieszane do medycyny) od ogólnego mechanizmu (prezentowania opinii w społeczności internetowej). Nawet jeżeli w tym przypadku miałem rację — że propagowanie osób promujących nieskuteczne praktyki czyni społeczeństwu więcej szkody niż korzyści — usuwanie czyichś wypowiedzi jest niewłaściwą metodą radzenia sobie z tym problemem. Każda odpowiednio duża społeczność będzie miała reprezentantów różnych opinii. Trudno jest oczekiwać zgody we wszystkich kwestiach. Do funkcjonowania takiej społeczności potrzebne są mechanizmy które pomagają osiągać konsensus, ale tolerują jakiś stopień niezgody.
Trudno się nie zgodzić, chociaż zazgrzytało mi to z moją koncepcją działu. Oryginalna idea była taka, żeby osoba która trafia na forum, lekko spanikowana wszystkim co czyta na forum i Atopedii, mogła zajrzeć na listę polecanych lekarzy, kliknąć na swoje województwo i spisać sobie adres lekarza. W przypadku kiedy nie ma zgodny odnośnie tego czy niektórzy lekarze są godni polecenia, nie można już po prostu założyć że lekarze z działu lekarzy są „polecani”. Nie można też po prostu wybrać lekarza z listy, trzeba przejrzeć komentarze, zobaczyć czy przypadkiem nie jest to jakaś popelina. Ale może tak musi być, z dwojga złego.
Po przetrawieniu tematu doszedłem do wniosku, że należy zmienić nazwę działu. Zamiast „Polecanych Lekarzy” będą po prostu „Lekarze”. A czy polecani czy nie — wszystko w oczach widza. Można czytać komentarze.
To jednak nie wszystko. Jest różnica pomiędzy sytuacją w której dwie osoby różnią się zdaniem tylko trochę, a sytuacją w której różnią się zdaniem mocno i są w stanie podać powody dla których tak uważają. Co z tym zrobić — dokładnie nie wiem, prawdopodobnie coś w rodzaju ostrzeżenia, z wyjaśnieniem o co chodzi. Oczywiście tutaj też mogłby by być dyskusje: a dlaczego ostrzeżenie tu, a nie tam… jest jednak szansa że ostrzeżenie prędzej spotka się z akceptacją autora niż usunięcie wpisu.
Mogą też być problemy z tym, że niektóre stosunkowo mało liczebne grupy (np. promujące medycynę alternatywną) mogą generować bardzo dużo szumu, przy jednoczesnej apatii większości osób.
Kiedy poczułem że dyskusja może zacząć prowadzić do jakiegoś konsensusu, pomimo że już byłem zmęczony tematem, zaproponowałem wspólne opracowanie regulaminu działu lekarzy. Takiego, na którzy wszyscy zainteresowani działem byliby gotowi się zgodzić. Niestety, nie spotkało się to z żadnym odzewem. Kiedy był „czas buntu”, horda użytkowników forum rzuciła się na mnie z kłami. A kiedy trzeba było zakasać rękawy i opracować regulamin, tłum naprędce się rozpierzchł i nim się obejrzałem, do pracy zostałem sam.
Kropla przepełniła czarę goryczy. Niezgoda, niekonstruktywna krytyka, bojkot, presja. Moja praca — pomysł i napisanie programu, który umożliwia wymienianie się kontaktami do lekarzy — nie tylko nie spotkała się z uznaniem, sprowadziła gromy na moją głowę. Miałem tego wszystkiego dość. Przeszła mi ochota na jakiekolwiek zajmowanie się działem lekarzy, albo jakimkolwiek innym działem. I tak też się stało; od tamtej pory, poza może utrzymywaniem serwera na chodzie, nie robiłem nic.
Kiedy staram się myśleć o tym w sposób racjonalny, wychodzi mi, że utrzymywanie listy kontaktów do lekarzy jest dobre i potrzebne. Ale z drugiej strony, jeżeli mam poświęcać swój wolny czas tylko po to, żeby potem „zbierać joby”, wolę pójść pojeździć na rowerze.
©2003-2024 Maciej Bliziński