Dzisiaj pisałem e-mail, o którym wiedziałem, że trafi do osoby studiującej teologię. List był na temat zupełnie z religią niezwiązany, ale w pierwszej wersji wymsknęło mi się takie coś:
(…) którzy, o ile religijni fanatycy nie spowodują wybuchu kolejnej wojny światowej, będą żyli w o wiele bardziej (…)
Jednak kiedy zapytałem się zaufanej osoby, czy jest w porządku wsadzać taką szpilę, dostałem odpowiedź, że nie, nie jest w porządku. Jeżeli chcę zacząć jakiś temat, powinienem zrobić to otwarcie w osobnym liście. A zasadniczy temat, który zamierzam rozpocząć, powinien być czysty, pozbawiony jakichkolwiek dodatkowych „wstawek”. Dobrze więc, dokonałem autocenzury i napisałem tak:
(…) którzy, mam nadzieję, będą żyli w o wiele bardziej (…)
I tutaj naszła mnie refleksja a’propos blogowania i komentarzy. Wyobraźmy sobie, jak mógłby zareagować na taką wzmiankę teolog? Prawdopodobnie, wcisnąłby „odpowiedz”, i całkowicie ignorując zasadniczy temat listu, odpowiedziałby na ten właśnie fragment. Nie zmieniając nic w polu „Subject”. Czy przypadkiem nie to dokładnie to, co powoduje że bardzo często obserwuję komentarze nie na temat? Ktoś czuje się w jakiś sposób osobiście czymś dotknięty i odpowiada tylko na jakiś fragment, zanim w ogóle zrozumie, o czym mówi całość.
Wydawać by się mogło, że rada jest prosta: w jednym wpisie poruszać tylko jeden temat. Ale czy to nie spowoduje że wpisy będą potwornie nudne? Czy łączenie tematów, skojarzenia i odnajdywanie związków nie jest tym, co ludzki umysł umie najlepiej i lubi najbardziej?
Próbowałem innych technik, na przykład poruszając jakiś temat, pisałem wprost, o czym jest dany wpis. Dalej dołożyłem wstawkę że jest to tylko wstęp i bardzo proszę o nie komentowanie tej części. A komentarze były i tak na ten właśnie poboczny temat, a jedyne co wskórałem, to wzmianka na początku jednego z komentarzy: „wiem że piszę nie na temat, ale…”
Czy komentarze nie na temat mi przeszkadzają? Tak, przeszkadzają. Dlaczego? Dlatego, że powoduję rozwodnienie oryginalnego tematu, a myśl, którą próbowałem przekazać, rozmywa się. Jeden jedyny hcz przeczytał post, zrozumiał co mam na myśli i odpowiedział na temat.
O tyle o ile komentarze nie na temat są irytujące, o tyle komentarze na temat są ciekawe, potrafią poddać nowe myśli i autentycznie wnieść coś do tematu. Nie chciałbym z nich rezygnować.
Co więc robić? Cierpieć niezrozumienie? Odrzucić skojarzenia i przyjąć nudę? W ogóle zablokować komentarze?
Komentarze
©2003-2024 Maciej Bliziński