Od małego lubiłem się bawić kabelkami, a żeby zrobić coś z kabelków, potrzebowałem coś zlutować. Na przykład chciałem użyć dodatkowych dwóch małych głośników, tak aby grały różnicę pomiędzy prawym i lewym kanałem w nagraniach stereo.
Ale to lutowanie jakoś nigdy mi nie szło… cyna się nie trzymała metalu, po zlutowaniu zaraz się rozłaziło. Czyściłem końcówki kabli, rozgrzewałem lutownicę, próbowałem jeszcze raz, i jeszcze raz i jeszcze raz…
W końcu zaczynałem się zastanawiać czy wszystko jest ze mną w porządku, bo przecież ludzie lutują i jakoś im się to trzyma. A mi nie chce, no nijak nie chce się trzymać.
Po latach… tak, po latach, jako dziewiętnastolatek, doszedłem do tego, co było problemem. Miałem złą cynę. Kupiłem nową i nagle okazało się że jestem bogiem lutowania, robię błyskawicznie i wszystko się trzyma. Dlaczego nikt mi o tym wcześniej nie powiedział?
Ach, no tak… nie było ojca.
©2003-2024 Maciej Bliziński