(Tekst z ok. 1991 roku)
W życiu trzeba czasami wierzyć w rzeczy bardzo niepewne. To niedobrze, bo wszystkie twierdzenia wątpliwe należy odrzucić jako fałszywe. Nie istnieje nic, co byłoby takie, jak nam to zmysły ukazują. Należy odrzucić wszystko, co dotychczas brane było za dowody. Sny są tak samo prawdziwe, to, co przekazują nam zmysły na jawie. Żeby szukać prawdy, Kartezjusz musi istnieć. „Myślę więc jestem“ ― oto pierwsza i niezachwiana zasada poszukiwanej filozofii.
Kartezjusz nie ma ciała, nie ma też świata, nigdzie się nie znajduje, co wcale nie przeszkadza mu istnieć (i myśleć oczywiście). Ja ― dusza, bezciel(es)na, i bardzo dobrze.
„Myślę więc jestem” jest prawdziwe samo przez się. Poza tym: wszystko, co widzimy jasno i wyraźnie, jest prawdziwe; jak tylko się dokładnie dowiedzieć, co widzimy jasno a co wyraźnie? Lepiej jest wiedzieć niż wątpić.
No, ale jednak.
Część piąta: …
Ale jednak podam, com napisał w Traktacie. Bo… wiecie… Traktatu… trochę cykam się wydać… No, to robim se nowy, alternatywny świat. I już jakikolwiek świat musi kierować się pewnymi zasadami. Iż byłyby przypływy i vice versus albowiem wszytko spadałoby tak więc wiatry wieją.
Kartezjusz powinien być zapodawany w szkołach państwowych jako przykład do rozbioru zdań bezsensownie złożonych. Za karę. Oto, co wspaniały Autor napisał na jedenastu stronach druku. Żebym tylko nie zaczął pisać tak, jak on! Kartezjusz tworzy potwornie rozbudowane zdania; są tak poplątane, że prawie niemożliwe jest udowodnienie mu, że pisze bzdury.
Komentarze
©2003-2024 Maciej Bliziński