Nienawidzę języka naturalnego

opublikowane 2007-07-13, ostatnia aktualizacja 2021-06-18

Tak. Nienawidzę tego skomplikowanego, niedokładnego, niejednoznacznego, włochatego tworu, którego głównym zadaniem jest tworzenie nieporozumień pomiędzy ludźmi. O maszynach już nie wspominając.

Nienawidzę go, bo w języku naturalnym, chcąc coś powiedzieć, mamy wybór pomiędzy dwoma możliwościami:

  1. Sformułowaniem krótkim i zgrabnym, lecz wieloznacznym. Jeżeli spróbujemy go użyć, ludzie będą wymyślać „interpretacje” i udowadniać nam że oni rozumieją je inaczej.
  2. Sformułowaniem bardzo dokładnym, lecz tak długim, że nikt go nie przeczyta. A nawet jeżeli nawet przeczyta, to nie zrozumie.

Dopóki rozmawiamy o pierdołach, nie ma problemu, wszystkie niejednoznaczności są automatycznie rozwiązywane przez słuchaczy i nie musimy klarować, jaka jest różnica pomiędzy „dowodem na coś” oraz „dowodem na istnienie czegoś”.

Ale jeżeli, nieszczęśliwym zbiegiem okoliczności, ktoś się z nami nie zgodzi, nie mamy szans na skuteczną argumentację swojego stanowiska. Niezależnie od tego, którą możliwość, z wyżej wymienionych, wybierzemy, nie mamy szans na powodzenie, bo na każdą z nich istnieje skuteczna obrona.

  1. Oponent twierdzi, że to co powiedzieliśmy zależy od interpretacji. Ewentualnie, wybiera bezsensowną interpretację i udowadnia nam, że jest ona bezsensowna.
  2. Oponent stwierdza że to co mówimy jest za skomplikowane i on tego nie rozumie. I musi już iść. Jeżeli zdanie nie jest wystarczająco skomplikowane, żeby móc powiedzieć że się go nie rozumie, to zawsze można przejść do pkt. 1 i przyczepić się do interpretacji.

Dlatego właśnie przeprowadzenie skutecznej dyskusji i przekonanie kogokolwiek do czegokolwiek, używając języka naturalnego jest niemożliwe.

Ktoś się ze mną nie zgadza? Wiem, wiem, wiem co teraz zrobicie. Wykażecie mi że istnieje inna interpretacja. Ewentualnie, że napisałem tak zawile, że nie rozumiecie.


Komentarze